"Pimpuś, zamkowy kot, dzięki swojej głupocie miał nie 9, ale 99 żyć. Jednym z jego najbardziej znanych dowodów na to był fakt, iż po stratowaniu przez Kozonia podniósł się bez szwanku i odszedł w stronę kuchni. Wprawdzie szedł zygzakiem i wykrzywiony w prawo, jednak bynajmniej nikomu to nie przeszkadzało, a zwłaszcza jemu samemu. W końcu Jan wpadł na pomysł, iż trzeba go kopnąć, żeby wrócił do dawnej „prostości”. Niestety źle wymierzył odległość i Pimpuś zaliczył „lot orła” przez zamkowe mury. Dwa dni później kucharka znalazła go w kuchni objadającego się resztkami kury. Plan Jana nie do końca wypalił, gdyż Pimpuś wprawdzie nie był już przekrzywiony w prawo, ale dziwnie znosiło go w lewo.
Pimpusia w zamku wszyscy lubili. Kucharka lubiła wyrzucać go za drzwi, Jan lubiła rzucać nim o płot, zamkowe psy lubiły bawić się z nim w berka(gryzionego), a sam Edward lubił robić sobie z niego okłady. Wprawdzie czasem Pimpuś odmawiał przywiązania się sznurem do kolana, jednak zawsze kończyło się to uderzeniem pałki w łeb i wędrowaniem Edwarda przez korytarze zamku z niekoniecznie świadomym kotem przywiązanym do kolana. Jednak dopóki pozwalano mu grzać się przy kominku Pimpuś nie narzekał. No, chyba że Jan przypadkiem źle wymierzyła i wkopała go do ognia.
Pimpuś był też świadkiem wszystkich zamkowych incydentów. Nie obce mu były widoki takie jak „prokreacja” Edwarda i dziewek służebnych, zacieśnianie więzów przez kucharkę i stajennego, Jana podrywającej innych halabardników jak i okazywanie miłości pasterza do owiec. Bynajmniej niezbyt zadowolonych tą miłością owiec.
Pimpuś był tez świadkiem „pierwszego razu” Dziewki i Edwarda. Nawet on patrząc na to zwątpił i poszedł do lasu popatrzeć na ptaki.
Pewnego dnia Edward, przechodząc przez zamkowe korytarze, natknął się na Dziewkę szorująca podłogę. Dziewka, w pozycji iście wymownej, klęczała i „nucąc” po nosem „szorowała” „podłogę”. Edward popatrzył na nią, ocenił, sprawdził jakość wyrobu i kazał przyjść do siebie wieczorem. Dziewka uśmiechnęła się od ucha do ucha, „dygnęła” przewracając i tłukąc wazon i wróciła do pracy. Edward odmaszerował zastanawiając się, czy to aby na pewno był dobry pomysł.
Punkt po zajściu słońca Dziewka stała przed drzwiami komnaty Edwarda. Zapukała.
- Wejść!
Dziewka ochoczo otworzyła drzwi, potknęła się, przewróciła, podniosła i pośpiesznie podreptała do łoża.
Edward wstał, poprawił szlafrok i podszedł do stolika, sięgając po wiśniówkę.
- Napijesz się, nadobna dziewico?- spytał szarmancko, podnosząc kieliszek.
Dziewka spojrzała na niego jak na idiotę.
- Hm… a może miodu pitnego?
Dziewka przekrzywiła głowę.
- Ee… pieczeni…?
Dziewka podrapała się w nos.
- … cokolwiek…?
Dziewka zamrugała oczami.
- Ech. Rozbieraj się i kładź na łóżko.
To polecenia Dziewka zrozumiała i ochoczo wykonała. Edward porzucił wszelkie próby bycia „gentelmanem” i zerżnął Dziewkę jak przystało na prawdziwego mężczyznę stwierdzając przy okazji, iż sformułowanie przez niego słów „nadobna dziewica” w przypadku Dziewki było oksymoronem.
Po spełnieniu swego obowiązku Dziewka ubrała się, powiedziała jak ma na imię(tak na przyszłość) i wyszła, udając się na ciąg dalszy nocy do ogrodnika. Jednak dzięki niej Edward uściślił swoje poglądy, iż kobiecie nie jest potrzebne nic oprócz dużego cyca i kształtnej rzyci.
To zdarzenie Pimpuś wymazał ze swojej nikłej pamięci. Natomiast pierwszą wizytę Magdaleny w komnacie spędził razem z nią, grzejąc się przy ognisku.
Magdalena, zaproszona przez Edwarda, weszła do komnaty bez pukania, ruszając zmysłowo biodrami. Edward, znając zwyczaje jej młodszej siostry, chciał przejść od razu do rzeczy, jednak ku jego zdziwieniu Magdalena się odezwała.
- Witam, panie. Jest mi niezmiernie miło, iż zechciałeś mnie zaprosić. Jestem zaszczycona.
Edward zdębiał.
- Ee… wina…?
Twarz Magdaleny rozjaśniła się u uśmiechu.
-Tak, panie, z chęcią!!!
Edward, w dalszym ciągu nie mogąc otrząsnąć się z szoku, iż Magdalena zna takie słowa jak „niezmiernie” i „zaszczycona”, podał jej kieliszek wina i sam odwrócił się, aby nalać dla siebie. Odwróciwszy się z powrotem do Magdaleny pierwszym co ujrzał, był jej pusty kieliszek wyciągnięty w jego stronę. Sięgnął wzrokiem ponad to i ujrzał twarz Magdaleny z miną szczęśliwego dziecka.
Przez resztę wieczoru, ku zdziwieniu i niedowierzaniu Edwarda Magdalena spożyła 3 butelki wina, 2 beczułki pitnego miodu, pół świniaka, kosz jabłek, 2 kury, 3 butelki gorzałki i przy tym była trzeźwiejsza od Edwarda, który wypił 4 kieliszki wina. Po skonsumowaniu wyżej wymienionych rzeczy łaskawie pozwoliła Edwardowi na 10 minut rozkoszy i wyszła stwierdzając, iż musi zanieść jedzenie Janowi. Więcej Edward jej nie widział. Za bardzo bał się o zamkowe zapasy wina. Resztę wieczoru spędził na wychodzeniu z szoku, patrząc na Pimpisia objadającego się kośćmi przy kominku i podrygującego co jakiś czas(pozostałości po kopnięciu Jana i wpadnięciu do fosy)."
I jeśli TO Was nie przeraziło- jutro zapraszam na ciąg dalszy. ;) Będę wdzięczna za słowa uznania/pożałowania/krytyki/litości/czegokolwiek dającego mi znak, że to czytacie, abym miała motywację do dalszej pracy ręcznej(jakkolwiek to nie brzmi ;P )
normalnie nie wiedzialam ze mam taka zdolna siostre :) fajne!!!!!
OdpowiedzUsuńFACEPALM
OdpowiedzUsuń